Czy zdajecie sobie sprawę z ilości zabiegów agrotechnicznych, jakie trzeba wykonać, aby uzyskać zakładany plon? Nikt nie zastanawia się nad tym, co trzeba zrobić, aby urosła marchew, ziemniaki, buraki, zboże. Ile nawozów, środków ochrony roślin, odchwaszczaczy, innych mikstur ląduje, zanim weźmiemy z półki cudnego pomidora lub ogórka. Nikogo nie interesuje wyjaławianie ziemi i wyciskanie z niej przy pomocy chemii jak największego tonarzu zbioru.
Wegetarianie chcą walczyć z wykorzystywaniem zwierząt w celach konsumpcyjnych. Pseudoekolodzy mówią o emisjach gazu (który można wykorzystać jako paliwo do ciągników), ale nikt nie mówi o wycinaniu lasów pod uprawę roślin. Zawsze jest mówione: pod hodowle. Nikogo nie interesuje, dlaczego modyfikuje się rośliny dla większego plonu. Kto to konsumuje i sprawia, że wzrost zapotrzebowania na warzywa i owoce, to wzrost powierzchni upraw, więcej chemicznych środków. To portfel teraz steruje rolnictwem.
Tak łatwo przychodzi nam korzystać z eko produktów lub prowadzić „zdrową dietę”, czynić „etyczne wybory” i ganić ludzi, że cukier z buraka cukrowego to zło, z trzciny cukrowej już nie i z brzozy też nie. Zapominamy, że w momencie zachorowania korzystamy ze środków farmakologicznych, gdzie nie interesuje nas pochodzenie (a pozyskuje się je w laboratoriach, tych samych skąd pochodzi chemia dla rolnictwa).
Chcemy ratować świat, ale tanio i szybko. Jednak nie chcemy rezygnować z udogodnień i komfortu. A najlepiej, jak to ktoś za nas zrobi.
Czemu rolnikowi konwencjonalnemu nie opłaca się ekologia?
#ekologia#ekosreko#gospodarstwoekologiczne#oprysk